KAI
Ks. dr Makówka: zarzuty wobec Golgoty Beskidów to przykład
pychy i ignorancji
Symbole wprowadzone przez artystę w stacjach Drogi Krzyżowej
zwanej Golgotą Beskidów, wbrew temu co twierdzą krytycy dzieła,
mają swoje znaczenie i miejsce w ikonografii chrześcijańskiej –
uważa ks. dr Leszek Makówka, wykładowca historii sztuki i
konserwacji zabytków na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu
Śląskiego Katowicach.
Duchowny, który swoim wykładem zainaugurował
29 września w Bielsku-Białej kolejny rok formacyjny
Diecezjalnego Duszpasterstwa Środowisk Twórczych, podkreśla, że
osoby zaciekle krytykujące dzieło prof. Czesława Dźwigaja,
zarzucające krakowskiemu artyście przemycanie symboli masońskich
przyjęli z góry określoną teorię co do wymowy Golgoty, a potem
szukali na siłę argumentacji.
Na stronach Internetowej Gazety Katolików
ukazują się od pewnego czasu liczne artykuły mówiące o tym, że
Beskidzka Golgota pełna jest wolnomularskiej symboliki, a stacje
„urągają wszystkim kanonom religijnym” i są „manifestacją
nienawiści do Chrystusa”.
„Z taką argumentacją trzeba polemizować,
ponieważ może ona wprowadzać
wątpliwości u ludzi, którzy nie znają ikonografii religijnej i
są przyzwyczajeni do utartych wzorców” – podkreśla
przewodniczący Archidiecezjalnej Komisji Architektury i Sztuki
Sakralnej w Katowicach.
„Jako założenie przyjęto fakt, że wprowadzane
w różnych stacjach symbole to
znaki masońskie. Myślenie takie jest z gruntu błędne, ponieważ
różnego
rodzaju symbole są wieloznaczne, co wynika nawet z definicji
symbolu, i
używane przez różne grupy religijne, społeczne” – dodaje ks.
Makówka w rozmowie z KAI i daje konkretne przykłady błędnej
argumentacji przeciwników Golgoty z Matyski.
Opisując Stację XIV, archidiecezjalny
konserwator zauważa, że zestawienie przez krytyków formy grobu z
rysunkiem z książki "Mały Książę" jest bezpodstawne ze względu
na odmienność formy. „Paradoksalnie, gdyby forma była nawet taka
sama to mogłoby to nawiązywać do znaku Jonasza, o którym mówił
Jezus (Mt 12,40). Motyw Jonasza w związku z tym pojawia się już
w sztuce w katakumbach, ponieważ jest to figura, czyli zapowiedź
tego, co miało spotkać Syna Bożego” – zaznacza duchowny,
przypominając, że wąż ma różne konotacje w samej sztuce
chrześcijańskiej. „Wąż, który niewątpliwie największe
skojarzenia budzi z Królestwem Ciemności, czyli szatanem, bardzo
często występował w sztuce romańskiej w kapitelach, na
chrzcielnicach czy elewacjach kościołów jako znak, że został on
pokonany przez Chrystusa” – dodaje.
Zdaniem konserwatora również złamana kolumna
ze Stacji I, która według krytyków ma być zaszyfrowanym obrazem
stosunku płciowego, należy do tak zwanych narzędzi męki i można
ja spotkać w ogromnej ilości przedstawień Ubiczowania.
Z kolei sowa ze Stacji VI, która ma być
kolejnym znakiem masońskim, związana jest z scenami pasyjnymi.
„Odnosi się do ciemności, które zostały rozświetlone śmiercią
Chrystusa. Jest jeszcze inna symbolika w pismach Ojców Kościoła,
w której sowa oznacza filozofów, heretyków, niewierzących.
Umieszczenie jej po stronie tłumu jest kontrastem dla odważnej
kobiety, nazwanej przez tradycję Weroniką:ci niby mądrzy,
których reprezentuje sowa okazali się głupcami – wyjaśnia
ksiądz.
Również zarzut obecności na biodrach
żołnierzy ze Stacji IX rzekomych fartuszków wolnomularskich
uważa konserwator za śmieszny „.Idąc tym tropem, różne kształty,
które przybierała opaska wokół bioder Chrystusa, zwana
perizonium, też można sprowadzić do takiego fartuszka, co
sugerowałoby, ze sam Jezus był masonem.” – zauważa kapłan.
Według niego praca prof. Dźwigaja też jest w
tym kontekście „środkiem poznania tego, co ukrywa się w
człowieku, poznania jego wnętrza”.
„W tym przypadku skłonności do widzenia
spiskowej wizji dziejów i pełne pychy przekonanie o własnej
nieomylności nie jest postawą chrześcijańską” – konstatuje
ksiądz.
Golgotę Beskidów, wiodącą na beskidzki szczyt
Matyski, poświęcił 12 września br. bp Tadeusz Rakoczy.
Autor: Robert Karp