Apel ks. Ryszarda Kubasiaka

 

 

 

Ostatnia aktualizacja:

07.03.2008

 

                               

Matyska III rocznica śmierci Sługi Bożego Jana Pawła II.

 

 

      Słowo wstępne przed Mszą św.

 

       Oto Matka Twoja, oto Syn Twój. Stajemy pod krzyżem i wiemy, że razem z nami tu staje Jan Paweł II Sługa Boży, który stanął tu  rok temu jestem o tym przekonany. Który chodzi tu wciąż po tych górach Beskidu, a zwłaszcza przychodzi do tych, którzy dają świadectwo wiary-wy nimi jesteście. W tym zimnie czekacie tyle czasu, w tym deszczu. Maryjo Pani Niegowicka, Matko Wniebowzięta Tobie ich powierzam. Każdego i każdą z osobna. Ale byśmy mogli stanąć z czystym sercem trzeba nam przepraszać. Tę Mszę św. sprawuję w intencji kanonizacji Jana Pawła II. Subito Santo! Wołamy stąd do papieża Benedykta XVI, spod krzyża na Golgocie Beskidów. Ojcze Święty usłysz nasze wołanie.

 

         Kazanie Ks. Prałata Jarosława Cieleckiego Dyrektora VSN

 

 

       Umiłowani w Chrystusie, drodzy kapłani, czcigodny księże Proboszczu – gdzie znajduje się ta słynna już na cały świat Matyska. Z jak wielką radością przybywamy dzisiaj tutaj, by móc jeszcze raz doświadczyć Waszej wiary, by doświadczyć Waszej miłości, jaka płynie z waszych serc do Matki Bożej, do Chrystusa, ale i do Jana Pawła II.

       Moi drodzy, Włosi biegną teraz tutaj ze światłem zapalonym 24 marca przy grobie Sługi Bożego Jana Pawła II. Od tegoż dnia pielgrzymujemy z Maryją do was. Matka Boża przychodzi, aby uciszyć wiatr, który tu zwykle wieje, by uciszyć wasze serca, by powiedzieć wam: oto jestem, oto przychodzę do was tak jak mnie widzicie z tymi dłońmi. Może wyraża tym gestem – ja nie chcę za bardzo przeszkadzać ci w życiu, chcę, żebyś czuł, że jestem. Przychodzę, aby objąć twoje serce tak jak objęłam serce młodego kapłana, który przyszedł do parafii Niegowić w 1948roku, kiedy uklęknął , a potem ileż razy – ludzie wspominali - leżał krzyżem na posadzce u jej stóp. Modlił się oddawał się Jej, ale zapewne modlił się i za swoją przyszłość, za tych których spotka, a spotkał nas. Więcej, ja myślę, że wciąż nas spotyka. My Go wciąż spotykamy i my Go wciąż pragniemy, bo to pragnienie bycia w tej godzinie, kiedy odchodził z tego świata – to was dzisiaj tutaj wezwało. To was wezwało jak tych wszystkich na placu Św. Piotra. Tam trzy lata temu tak wielkie milczenie , zamarł człowiek współczesny, wiedział tylko że dzieje się coś niezwykłego, bo odchodził apostoł, bo odchodził prawdziwy przyjaciel i święty. Moi drodzy w 1948 roku ks. Karol Wojtyła w kwietniu udał się do San Giovanni Rotondo, znane dla was miejsce, gdzie jest grób św. Ojca Pio. Tam się spowiadał, a potem było krótkie kolokwium  i wtedy młody ks. Karol Wojtyła  pyta się Ojca Pio – Ojcze Pio, która rana cię boli najbardziej? A wtedy mu odpowiedział Święty z Pietrelciny: jest taka rana, która mnie bardzo boli, ale o której nikt nie wie i tylko tobie mogę powiedzieć, ale tylko tobie – to rana, którą noszę na swoim barku, od dźwigania krzyża, nikt o niej nie wie. I dopiero potem zrozumieliśmy tę niezwykłą więź świętych, kiedy w kaplicy swojej  w tamten pamiętny Wielki Piątek, już nie widzieliśmy Jego twarzy zmęczonej, zbolałej, cierpiącej. Widzieliśmy tylko jak siedział w swej kaplicy, a w dłoniach trzymał krzyż. Widzieliśmy tylko  krzyż bo to już nadeszło ukrzyżowanie. Bracia i Siostry i my dziś gromadzimy się pod krzyżem. Wiem, że idziecie z krzyżami waszego życia, ileż tych krzyży i krzyżyków trzeba wam nieść, czasem w milczeniu. Proszę was z tego miejsca tu, bo  tak bardzo prosiłem Jana Pawła : weź, powiedz im. Prosiłem Maryję całą drogę siedząc i spoglądając na Jej wizerunek: Maryjo powiedz im o tej wielkiej miłości, Bracia i Siostry Matka przychodzi w sercach, każda matka jest bliska. Jedna z tych mateczek włoskich obecnie toczy się jej proces beatyfikacyjny, a dane mi było czytać jej wizje, które miała – jedną z nich była wizja czyśćca. I wyznaje w niej, że do tego niezwykłego miejsca, bardzo często przybywa właśnie Ona, aby przynieść im ulgę. I to Ona właśnie gdy wychodzi, nigdy nie wychodzi sama. Zabiera ze sobą tych, którzy Jej zaufali. Tak Jej zaufał Jan Paweł II, tak Jej zaufał, że dzisiaj nie można żyć, aby do końca móc dać świadectwo bez Jej opieki, nie można żyć, aby nie być z Nią na drodze krzyża swojego, nie wytrzyma człowiek. Nie przetrzyma tego ciężaru – myślę o cierpiących i chorych, starszych i was umęczonych życiem -  ale dzisiaj napełnijcie się radością bo dziś przyszła Matka, za moment przyjdzie to światło. Wyście byli światłością, wy jesteście światłością świata z tego miejsca będziecie musieć pójść i powiedzieć : niech mi się stanie według Twego słowa i powiedzieć za Maryją „ oto jestem”. Kochani moi sześć miesięcy temu szedłem z moją kochaną mamą w Ziemi Świętej w Ain Karem tam gdzie Maryja szła drogą do św. Elżbiety. Cieszyłem się tak bardzo, że z moją matką idę po tamtej drodze. Była zmęczona ustawała, przystawała, ale szliśmy pod tę górę. Od pielgrzymki do Ziemi Świętej minęły cztery miesiące, kiedy dowiedziałem się, że ma ciężką chorobę nowotworową. Odprawiałem przy niej Msze św. miała tylko 60 lat. Leciałem samolotem z Rzymu, każdego tygodnia, by przybyć do Krakowa na trzy dni i wrócić na trzy dni do Watykanu. Ileż przelotów, by być przy matce, ale kiedy dzisiaj idę  po drogach wraz z tą Maryją Niebieską już wiem co to znaczy „oto Matka twoja”, kiedy tak wyjeżdżaliśmy tutaj pod górę Matyskę – Maryjo Tobie powierzam bo jesteś moją matką, powierzam każdego, a przede wszystkim tych, którzy jeszcze nie odnaleźli drogi do Chrystusa.

         Moi drodzy, z Janem Pawłem II wielokrotnie było mi dane podróżować w różnych miejscach w świecie, ale nie zapomnę tej ostatniej naszej pielgrzymki nie do Polski, ale do Lourdes. Kiedy w samolocie Ojciec Święty w pewnym momencie przekazał złotą różę, abyśmy mogli wziąć zobaczyć, tak sobie myślałem, że jedzie jak do tej umiłowanej najukochańszej z różą. Tak patrzył przez okno, taki był szczęśliwy i moi drodzy ja myślę, że On dzisiaj tutaj   przychodzi z tą różą. On dzisiaj przychodzi z tą różą by ją złożyć również u stóp tego krzyża na Matysce, u stóp Maryi, która stoi pod krzyżem. Przychodzi by powiedzieć, że warto żyć, przychodzi by powiedzieć: nie lękajcie się, nie lękajcie się! Wasze życie ma sens tylko wtedy, gdy jest w nim Bóg.

         Bracia i Siostry, dzisiaj w Polsce tak bardzo potrzeba przemiany, przemiany serc, bo gdyby tak Ojciec Święty dziś stanął tutaj żywy przed naszym narodem – co byśmy Mu powiedzieli? Co byśmy Mu powiedzieli? Wiem, że wy tu w Beskidzie Żywieckim macie głęboką wiarę, wierzę mocno, że ta wiara jest wiarą głęboką, autentyczną, a nie na pokaz. Nie można przed Bogiem niczego ukryć, a zwłaszcza przed jego Matką. Nie może człowiek się przed Nią skryć. Przybiegną za chwilę z płomieniem i mówiłem dziś w Wadowicach do młodzieży i chcę tu jeszcze raz powtórzyć: jest płomień, który za chwilę tu zostanie zapalony od grobu, ale przecież wierzymy, że to nie grób jest końcem -  to światło życia wiecznego, ale ten płomień, który oni niosą daje ciepło, ma rozświetlać nasze drogi – płomień miłości – bo od Jana Pawła. Płomień dobroci, płomień bycia z drugim człowiekiem z bratem, siostrą z najbliższym, bo tak bardzo mi się wydaje, że pomyliliśmy płomień z ogniem. Bo jest też ogień, który niszczy, ogień nienawiści, ogień niezgody, ogień braku zrozumienia drugiego, ogień zazdrości, ogień braku szczerości, ogień taki zacięty, że nie przebaczy – wolę najpierw zniszczyć, ale nie, nie przebaczyć – ogień ten, który dziś bardzo niszczy Polskę. Spod tego krzyża wołamy do Ciebie Janie Pawle II: daj nam więcej światła i płomienia! Janie Pawle II ugaś prosimy Cię ogień, który dzieli Polaków, ogień który odgradza, ogień zła który dzisiaj często widzimy i słyszymy w środkach masowego przekazu. Nie dajcie się zmanipulować, nie pozwólcie się zmanipulować, że jest tylko zło bo jest więcej dobra i piękna. Nie pozwólcie sobie zburzyć wartości swoich, wartości, które nosicie bo się trzymacie krzyża. Trzymajcie się swoich kapłanów. Przychodzi czas nie wiemy jaki, nie wiemy dokąd prowadzi Europę, dokąd prowadzi ten świat. Kryzys ekonomiczny, kryzys klimatu, kryzys i kryzys i młodzi pytają dokąd mam iść? Do Matki – powtarzam. Idź do Maryi, idź do Jezusa przez Maryję!

         Tak Bracia i Siostry, w Częstochowie kilka lat temu opowiadał mi pewien człowiek niezwykłe zdarzenie swojego życia. Mówi, kiedy byliśmy wspaniałym małżeństwem, a pobraliśmy się kiedy mieliśmy po 21 lat, należeliśmy do „Oazy”. Pamiętam dobrze, kiedy marząc o potomstwie oczekiwaliśmy narodzenia się dziecka. Przychodzi moment porodu.  Mówił, że był w pracy jak dostał wiadomość o komplikacjach i wtedy jak najszybciej pojechał do szpitala. Ale mówi przed szpitalem kupił jeszcze 21 róż, żeby jej dać. Moi drodzy i wtedy ona mówi: nie wiem, czy urodzę to dziecko, czy będzie szczęśliwy poród, ale wiesz że bardzo ufamy Chrystusowi i gdyby czasem coś było nie tak to jestem na wszystko gotowa. Wolę dla bezpieczeństwa coś napisać, żebyś ty zachował ten list dla dziecka, ale przeczytaj mu go jak będzie miało tak z 15 lat, ale może wszystko będzie dobrze. Stało się niestety inaczej. Urodziła córkę, ale zmarła przy porodzie. Ten człowiek mi mówił - przez 15 lat chodziłem z wielkim pragnieniem, aby otworzyć kopertę, ale przecież przyrzekłem. W dniu, w którym córka ukończyła 15 lat poszliśmy razem na cmentarz, stanęli przed grobem i wtedy przekazałem jej ten list od mamy. Jak to od mamy, nigdy nie mówiłeś, że masz dla mnie od niej list. Mama napisała, ale prosiła żebym ci go dał po tylu latach. Wtedy czytam „ Nie wiem kim będziesz chłopcem czy dziewczynką, ale wiedz że bardzo cię kocham. Ta decyzja to nie tylko moja, ale i ojca, wiesz przecież że  nie mogłam inaczej bo tak bardzo kocham Chrystusa – szanuj ojca! Całuję cię, mama”. Ona była gotowa na takie poświęcenie. Ktoś może się w dzisiejszym świecie uśmiechnąć i powie: w tej Europie, która domaga się prawa do zabijania – to śmieszne, to jedna taka matka. Wy tu jesteście, wiele z was, które byście dały takie świadectwo Maryi, Ona was bierze pod płaszcz. Skoro matka ziemska była gotowa na takie poświęcenie, to jakże ona dzisiaj Matka Niebieska pisze do was list: kocham was staję przy twoim krzyżu życia, staję przy twoich sprawach życiowych.

            Czekamy na rychłą beatyfikację i kanonizację Jana Pawła II . Czego my się zastanawiamy mówiłem do kardynała Sarajvy Martinsa prefekta kongregacji do spraw świętych. Eminencjo, cały ten proces pewnie, ale przecież wewnętrznie my wiemy, że jest święty. Każdy z nas gdybym powiedział: podnieście rękę kto ma wątpliwości – żadnej ręki nie będzie w górze. Więc lud dzisiaj woła i jest przekonany – to jest kult Jana Pawła, z tego miejsca kult. Nie tylko oczekiwanie, wierzę że nie chcieliście zrobić sobie, myślę, że wielu tylko fotografii z Papieżem, ale prosicie go w modlitwie, przez modlitwę o łaski i tak żeście prosili rok temu tu na Matysce. Grupa zebrała się przy płomieniu, ogień, ognisko, a stał się płomieniem, który was rozpalił do tego by tu przyjść, by stanąć na golgocie, z której was jeszcze o jedno proszę byście stąd szli i stali się Szymonami z Cyreny nieprzymuszonymi. Byście nieśli krzyż Jezusa z miłością. Jak upadacie, to sobie przypomnijcie waszą Matyskę. Przypomnijcie sobie tę niezwykłą wizytę. Nie mnie, bo ja chcę iść i mówię Jej to Ty tu przyszłaś, by powiedzieć by raz jeszcze was umocnić, raz jeszcze was umocnić byście mogli powtarzać te słowa: „Jestem przy Tobie, pamiętam czuwam”. Czuwam to znaczy, że jestem przy Matce. Amen.

 

          Powitanie maratończyków z płomieniem watykańskim – ks. Prałat

 

  W tym momencie ks. Proboszcz przejmuje to światło niesione przez ponad 2000 km dla Jezusa, który tu jest między nami, dla Matki Najświętszej. I zapewne jest tutaj Jan Paweł II. Ci, którzy przynieśli ogień są ze wszystkich regionów Italii, więc można powiedzieć, że jest tutaj cała Italia, a najmłodszy z nich, który ten ogień niósł do was to dziewięcioletni  Samuel, który biegnąc mówił dla Jezusa i Maryi, ale i dlatego, że bardzo kocha Jana Pawła II i dziękuje Polakom. A teraz przyjmijcie do serc to światło - Chrystusa który jest tą prawdziwą światłością.

        Ks. Proboszcz – słowo na zakończenie Mszy Św.

 

 

Na zakończenie Mszy św. pragnę poinformować, że zaraz po błogosławieństwie kapłani przejdą w asyście do stosu, który zapłonie od ognia z grobu Jana Pawła II. I zapłonie ognisko obok tego z ubiegłego roku. O godz. 21.37 będzie idealna cisza, którą będzie przerywał tylko zegar wyznaczający czas. Następnie przejdziemy do ołtarza, dlatego proszę nie ruszać się z miejsc, nie robić zamieszania, bo przy ołtarzu odbędzie się dalsza część celebracji. W skupieniu i ciszy trwajmy w tej godzinie, w której nasz Wielki Rodak odszedł do Domu Ojca.[błogosławieństwo na zak. Mszy św.]

Za chwilę ks. Dyr. Prałat rozpali stos, gdy nadejdzie ta szczególna godzina i wybuchnie światło i ciepło, ta moc Ducha! Ducha, który manifestuje się światłem. Jakże bardzo pragnę, aby zapłonął mówił Jezus. Ojciec Święty wzywał tego Ducha – niech zstąpi, niech zapali, niech wszystkich nas napełni swoją mocą, abyśmy mogli przyjąć ten dar. Dar niebios. Za ten dar z niebios w osobie Jana Pawła II dziękujemy dzisiaj za Jego życie, za Jego świadectwo życia, za to że stąpał po tej ziemi, był wśród nas, błogosławił nas, modlił się za nas i w sercu swoim nas nosił jako największy skarb i zawsze mówił: kocham was i pamiętajcie o mnie. I mówił odchodząc do Domu Ojca: pamiętajcie również, gdy do niego pójdę. Dlatego On w tych ostatnich chwilach mówił: pozwólcie, pozwólcie odejść mi już do Ojca. Tak bardzo Go kochał, że chciał się z nim na zawsze zjednoczyć. Moi drodzy ta godzina już wybija. W ciszy przyjmujemy Ojca Świętego przywołując Jego Osobę, Jego miłość i polecając Go Bogu, jak On nas teraz poleca. [zapalenie stosu]

 

            Ks. Prałat Cielecki

Zapłonął ten płomień tu na Matysce, niech płonie w waszych sercach. Proszę was o modlitwę za Ojca Świętego, bo 15 kwietnia udajemy się Ojcem Świętym Benedyktem XVI do Sanów Zjednoczonych, do Waszyngtonu i Nowego Jorku. Chciałbym najpierw wyrazić wdzięczność kapłanom, którzy tutaj celebrowali Mszę św. którzy tu przyszli. Szczególnie teraz chciałbym porosić wszystkich moich, którzy przybyli z Włoch. Bardzo proszę wyjdźcie, aby was zobaczyli  ileście z tej miłości szli.[oklaski] Już nie płonie, ale ją zapalą od grobu 17 maja, bo będziemy w Medziugorje, tam gdzie Maryja do nas kieruje apel. Pozwolicie, że udzielę głosu naszemu drogiemu ojcu Paolo. Ojciec Paweł, który przybył z parafii Ojca Świętego Grzegorza VII, zaraz przy bazylice Świętego Piotra. Parafia liczy cztery i pół tysiąca rodzin, wielu z nich pracuje  w Watykanie.

Przemówi teraz do was.

 

 Ojciec Paolo: Pokój i dobro pozdrawiam was tym pozdrowieniem wszystkich tu obecnych. Jak cudownie być z wami dzisiejszego wieczoru. Bardzo żywo mam w pamięci, kiedy odchodził z tego świata Jan Paweł II. Dla mnie to było snem, aby przybyć na jego ziemię, do Polski. I otrzymałem ten dar, to jest dla mnie bardzo wielki dar. Dziękuję wam za to co możecie przekazać bez mówienia, a wiem co przekazujecie. Za waszą modlitwę, za wasze ciepło i za to co widzę w waszych oczach. Dziękuję wam bardzo.

            Ks. Cielecki: Ja proszę, aby odprawił Mszę św. za wszystkich nas tam, tak blisko przy kopule Świętego Piotra.

            Ojciec Paolo: W niedzielę najbliższą będziecie wszyscy ze mną w Rzymie[oklaski] – dziękuję.

 

             Zebrani: Dziękujemy, dziękujemy...

 

             Ks. Cielecki: Jeszcze tutaj mamy dar. Zostawiamy go w tym miejscu, w tej kaplicy tu na Matysce. Jest to włosko – polska flaga, światło i napisane: „Fiacola di Lolek”. Słowa „Ty nas szukałeś, a my dzisiaj jesteśmy tu dla Ciebie i zawsze tu będziemy dla Ciebie z szacunku z wyrazami wdzięczności Janowi Pawłowi II”. [przekazujemy na ręce Ks. Proboszcza]

 

 

 

             Zebrani: Dziękujemy, dziękujemy...

 

 

              Ks. Cielecki: Jak wiecie, żeby przygotować to całe dzieło to by trzeba wam wszystkim i każdemu z osobna mówić dziękuję – i to mówię, ale tak bardzo ksiądz Proboszcz się zasłużył, dajemy ks. Proboszczowi medal, dajemy go w różnych miejscach. Ten medal był złożony na grobie Jana Pawła II. „ .... wdzięczności Janowi Pawłowi II – Światło, Płomień Lolka Alfa i Omega”. Niech tym światłem ks. Proboszcz będzie dla wszystkich wokół. [oklaski ] Teraz tak po kolei, po ks. Proboszczu tym, która się zaangażowała jest pani Klimonda – Prezes Stowarzyszenia Dzieci Serc [brawa]. Muszę wam powiedzieć, że telefonowała do mnie w różnych momentach, nawet jak byłem przy Papieżu, podczas konferencji prasowych, w różnych momentach. Tak się zastanawiałem, co też będzie na tej Matysce? Rzeczywiście jest. Tu jest miejsce szczególne, jak chciał tego poprzedni Proboszcz – dla niego też ten medal z nieba. Maryjo – Pani Wniebowzięta prowadź Go do chwały nieba. Tobie daję też ten medal. A teraz po ludzku pani Jadwidze Klimondzie, by się nie przejmowała jak mówią coś przeciwko, bo jak mówią to znaczy, że będzie z tego coś. [oklaski] .  Do kościoła i do kaplicy, bo tu też się sprawuje Msze św. zostawiamy w darze świecę [Fiacola Lolek], żeby tu płonęła.  Myślę, że już co roku będziecie się tutaj gromadzić. Co roku przynieście tu i postawcie na ołtarzu i przypominajcie sobie ten szczególny dzień III rocznicy od Jego śmierci. Jeszcze raz wyrażamy ogromną wdzięczność. Powiem wam szczerze, żkiedy wyszło w mediach po raz pierwszy o tym płomieniu – ogniu, najpierw przekazałem wszystko Sekretarzowi Ojca Świętego Benedykta XVI, a potem kiedy już byłem pewien, po sprawdzeniu fotografii, że tam nie ma żadnej manipulacji, że to nie jest przypadek, bo można robić tysiące zdjęć, ale w tej godzinie, o tej porze i w tym dniu to raczej rzadko by komuś taka fotografia wyszła. I wszyscy na świecie właśnie dojrzeli tam Jana Pawła II, ale to wszyscy. Po opublikowaniu zdjęcia byłem gościem w wielu TV świata: hiszpańskiej, meksykańskiej, ci dziennikarze stali przy moim biurze, żebym mówił i pokazywali Matyska – tak wiedział Matyska, ale z tej Matyski wychodzi chyba jakaś iskra dla Polski. Z tej góry jak spod Giewontu, jak tam z tego miejsca zapraszamy Ojca Świętego, żeby tu przychodził. Żeby tu chodził, kiedy wy tu wychodzicie na tę Golgotę, na tę Drogę Krzyżową pamiętajcie, że On zawsze tu idzie i będzie. Bóg wam zapłać  wszystkiego dobrego, bo już chyba wszyscy zmarzli i powiedzą: ten ksiądz w ogóle tyle mówi i tyle mówi, ale Bóg wam zapłać za wszystko! Idźcie i bądźcie tacy wspaniali, cudowni. A im [Włochom] jeszcze raz Bóg zapłać [oklaski i skandowanie; dziękujemy, zapraszamy]. A teraz zaśpiewajmy coś, może „Barkę”- Pan kiedyś stanął nad brzegiem, szukał ludzi gotowych pójść za nim. Szukał ciebie, szukał mnie byś szedł za nim.